* * *
staję przed tobą
utrudzony barwą dnia
pytam o dalszą drogę
w strugach deszczu
drżącym głosem
wypowiadam Twoje imię
wołam w nieskończoność
przyjdź i oczyść moją duszę
pozwól wznieść się w niebo
daj mi siłę przebaczyć
niech spłonie złość
w ogniu miłosierdzia
* * *
drgania struny
niewypowiedziane słowa
kielichy wina nadal nietknięte
spojrzenia aż do bólu szczere
przeszywasz mnie swoją dobrocią
na wskroś
zapalasz płomień odwagi
dotykam twoich piersi
nasze ciała tlą się w płomieniu
serca tętnią w galopie
w jedności wszechświata
powstaje nowa gwiazda
* * *
przy stoliku usiadła nadzieja
zamówiła kawę i ciastko
niepozornie rozgląda się dookoła
może spotkamy się?
porozmawiamy o…
zresztą nieważne
możemy patrzeć na siebie
do pierwszego pocałunku
* * *
zobaczyłeś sklepienie nieba
zrozumiałeś czym jest wieczność
owoc poznania dobrego i złego
ponownie zerwałeś z drzewa
porzucając szatę doskonałości
poznałeś istotę człowieczeństwa
ciężar samotności dźwigałeś
na plecach objawienia