Panie Zbigniewie:
Słowo się rzekło... siedzę sobie przy jednym z
Pana tomików i "Nienasycenie"
pochłaniam treść. Jest tam wszystko co może się
wydarzyć między kobietą ,a mężczyzną-od
głębokiej zadumy, poprzez zdziwienie sobą, do
wielkiego uniesienia i na powrót w smutek, żal
,tęsknotę w końcem nawet jad... A wszystko tak
blisko, tak między duszą, a ciałem, ale prosto
do serca. Bo kto z nas nie odczuwa rozterek,
żeby potem być kompletnie oszołomionym ,wznieść
się na fali uczucia i popaść w otchłań. Miłość
od zawsze będzie tym czego nam ludziom potrzeba
na równi z tlenem i chlebem, ba kto wie czy
chcąc jej doznać nie jesteśmy czasem w stanie
zrezygnować z tegoż chleba. Niektóre strofy są
dla mnie szczególne.
opowiadasz o szczęściu godzinami
wieczorem wśród dębowych brył
czyha żywopłot wspomnień
w przeręblu prześwitującej nadziei
chwytasz babie lato ukojenia
mroźne oddechy samotności
ogrzewasz płomiennym uśmiechem
One są dla mnie szczególne już choćby z tego
powodu, że i ja nie stronię od pragnienia
doznania szczęścia, i godzinami mogę faktycznie
snuć opowieści o tym jakie będzie, jak wspaniałe
-- a szczęście jak to szczęście zafurgoce w
uszach gładkością słowa, zawiruje przed oczami i
umyka-umyka zostawiając nas w wiecznym
niedosycie, czasem ze wstydem ,że śmieliśmy się
ośmielić marzyć. A czuć było jak boleśnie chce
się stworzyć ,chce się wcielić, Raz warkoczem
się zazłocić, raz piersiami się zabielić-
Można łapać babiego lata pajęczyny jak
pragnienie niesione słowem, można tak bardzo
długo tęsknić i można spalić się jedynie w
oczekiwaniu, a potem faktycznie przywołujemy
uśmiechy --jakbyśmy chcieli na nowo budzić nimi
duszę.
liście samotności usychają
w zbliżeniu wielu prawd
próbuję harfą czasu
zatrzepotać skrzydłami
na smyczkach porannej rosy
otwieramy się na złudne idee
malujemy akwarelą
na szkle
kolorowe obrazki świata
w modnych prochowcach
przemierzamy wszechświat
Podoba mi się, że wszech miar podoba język jakim
Pan się wypowiada, odwaga z jaką sięga Pan po te
niewyszukane, najprostsze, a zarazem
najtrudniejsze w swej prostocie słowa. Staram
się czytywać strofy dość często, takie
wypowiedzi należą do rzadkości .Często treści
podaje się w rodzaju swoistego rebusu dla
czytelnika-i jeśli jest wiersz brzmiący
powiedzmy sobie tak: wykręciło prawym na
nicowane lewo przecinając ku górze zapachem ryb
-- to po jakimś czasie rozwiązywanie owych
rebusów staje się to męczące. Jako czytelnik
gubię się w zrozumieniu mnogości niedopowiedzeń
-i bynajmniej nie dlatego, że nie potrafię czuć,
nie dlatego również, że wiedzy mi nie wystarczy
i wyobraźni, ale głównie dlatego ,iż nijak się
ma do tego co mnie otacza. Pana język literacki
opowiada, czuje i my słuchając tej opowieści
czujemy również. To są białe wiersze, ale takie,
których klimat pobudza i pamięta się go -
czytając zastanawiamy się nad sobą, nad tym ileż
to razy napędzamy siebie ideami, podążamy za
nimi i żyjemy jak w cudnym transie, ileż razy
mamieni nimi widzimy świat w tęczowych kolorach,
a wszystko staje jakby łatwiejsze, bardziej
strawne-trzebaż nam tylko w porę uderzyć w te
struny harfy, jeśli nawet nie unieść się na
owych skrzydłach to może chociaż podskoczyć: i
zrobić to wcześnie, w porę nim rosa opadnie ze
smyczków traw -- no jak nie cenić takiej
metafory-kiedy i łąkę widać, i kropli się o
poranku to i owo na niej rosą, a potem jakbyśmy
stali pod wielkim witrażem obserwując grę
świateł -a wszystko zbudowało następny urokliwy
klimat opowieści o człowieku, o jego
pragnieniach. Panie Zbigniewie jeśli tyle czuję
czytając Pańskie strofy to mają one ogromny
ładunek emocji-a jestem ich tropicielem w
poezji, bo ona dla mnie jest emocją.
Pewnie już tak dużo dobrego napisano na temat
Pana twórczości, że ja nie mam co dodać, zatem
postarałam się w miarę najwierniej napisać Panu
o tym jak to jest kiedy zasiadam do lektury
"Nienasycenia" -jeśli ma to dla Pana jakąś
wartość, to cieszę się ogromnie. Pobuszuję tutaj
sobie jeszcze nie jeden raz. Na dzisiaj muszę
się już pożegnać i wrócić do świata
realnego-dziękuję bardzo i serdecznie
pozdrawiam-::))
Pozwoli Pan, że sobie jeszcze faktycznie
pobuszuję na Pańskiej stronie i postaram się
znowu napisać o swoich odczuciach - sprawia mi
radość obcowanie a dobrymi strofami i nade
wszystko z takimi które nie boją się szlochać,
krzyczeć i płakać ,ale i śmiać serdecznie też
--- jednak śmiech jest mało popularny w
wierszach. Dużo go mniej od smutku.
Bardzo dziękuję za uwagę i cierpliwość -- Emilia
--